Stawy - łowisko
- Szczegóły
- Waldemar Staniszewski
W miejscu, gdzie są teraz dwa stawy, po wojnie była łąka. Pod "górą kalwarii" biegła sobie dróżka na szerokość furmanki, a obok pod laskiem, płynął leniwie strumyk. Dróżką do domu podążali mieszkańcy. Strumyk kilkakrotnie przecinał się z tą dróżka, trzeba go było pokonać przez tzw. „bród" (płyciznę). W latach, chyba 80-tych, teren został wykupiony i miały powstać trzy stawy. Plan nie do końca się powiódł, udało się zbudować tylko dwa stawy. Stawy cieszą się duża popularnością, wyławiamy sobie rybkę, którą można zabrać lub poprosić aby ją na miejscu przysmażono.
Zanim powstały stawy w miejscu małej zatoczki dla samochodów, mieszkańcy budynku nr 30 uprawiali tu ziemniaki oraz buraki czerwone i pastewne. Na górce po prawej stronie (zarośniętej przez krzaki i drzewa) rosła sobie soczysta trawa i szczaw. Trawę koszono nawet trzy razy do roku i po wyschnięciu, siano noszono na plecach do budynku nr 30 (w sposób jak opisuję niżej). Wspomniałem o szczawiu, bo do dzisiaj pamiętam pyszną zupę szczawiową, w której pływały świeże kawałki kurzych (swojskich) jajek. Do tego uwielbiałem zupę zagryźć pajdą chleba (był okrągły), wypieczonego w piekarni, o której w innym miejscu i posmarowanego smalcem ze skwarkami – smalec oczywiście ze słoniny, z własnego uboju.
Kaplica św. Krzyża lata 60-te.
- Szczegóły
- Waldemar Staniszewski
Kaplica pokryta była gontem. Pamiętam, drzwi były stale otwarte, obraz na ołtarzu pocięty (ślady widać do dzisiaj). Wszystko wkoło walało się pod nogami. W dachu zerwana jedna belka trzymająca gont. Można było, przez opisaną dziurę wejść na strych (tzw. latarnia). Tam same krokwie nic więcej, tzn. np. skarbów, dzwonu, chyba też nie było.
Na początku lat 70-tych, pojawił się w parafii do pomocy proboszczowi Piotrowi Oślizlok - ksiądz Zygmunt. Zmobilizował mieszkańców i doprowadził do wyremontowania kapliczki (tak ją nazywaliśmy). Dach pokryto blachą ocynkowaną, środek wymalowano, odnowiono obraz na ołtarzu i figurki. Założono rynny. Od czasu do czasu odprawiano tu odpusty. Podobnie było za proboszcza Stanisława. Obecnie oprócz jednej mszy odpustowej w roku odbywają się tu śluby.
Atrakcją są przepiękne widoki (widać np. Góry Stołowe) i plener do zdjęć oraz to, że para młoda sadzi swoje drzewko owocowe. Każde drzewko ma etykietkę z datą ślubu i imionami młodych. Dnia 25.09.2013 r. mszę odprawiał Ks. Bp. prof. dr hab. Ignacy Dec, który zasadził również drzewko. Relacje z pobytu biskupa można obejrzeć w zakładce nasza parafia.
Historia jednej drogi
- Szczegóły
- Waldemar Staniszewski
Gdy zaczęliśmy wprowadzać przepisy „Unijne" do mieszkańców Boguszyna dotarły pisma z gminy z nakazem zawierania umów na wywóz śmieci. Mieszkaniec m.in. budynku nr 30 taką umowę podpisał. Firma „zakład gminny" po śmieci przyjechała może dwa razy. Po interwencji, dlaczego nie odbierają śmieci napisali, że droga nie nadaje się do jazdy i oni po śmieci przyjeżdżać nie będą, należy szukać innej firmy.
Mieszkańcy budynku nr 30 nie dali za wygraną i udali się na skargę do Wójta (wówczas Pan Niebieszczański) i Radnego (Pan J. Winnicki), argumentując, że jak to - najpierw gmina każe, podpisywać umowę, a później, że nie będzie wywozić śmieci. Karetka, straż i inne instytucje mogą dojechać, a wywożący śmieci nie? Mieszkańcy zostali wysłuchani i obiecano im, że będzie droga asfaltowa.
Jak obiecano tak zrobiono. Nie od razu – najpierw asfalt wylano od góry do wjazdu do budynku nr 33 i od dołu do wjazdu do budynku nr 30. Aby cała droga miała asfalt zabrakło jakieś 30-50 metrów no i co z dojazdem do posesji nr 31 (została droga gruntowa). Mieszkanka budynku nr 31 udała się osobiście do Wójta Gminy, który przybył na miejsce i nakazał pokryć asfaltem brakujący odcinek. Jak widać można zbudować drogę asfaltową, ale niestety trzeba koło tego trochę pochodzić :).
Piekarnia
- Szczegóły
- Waldemar Staniszewski
Na skrzyżowaniu drogi prowadzącej w głąb Boguszyna (i dalej do wiosek Ławica, Podtynie i Morzyszów) z ul. Zamiejską stoi wielorodzinny budynek. Przed nim Święty Jan Nepomucen ( fot. 9). Jak zajrzymy za budynek, patrząc w prawo, zobaczmy stare drzwi (fot. 10).
Prowadziły one do piekarni. Idąc za drzwiami w lewo, wchodziło się do pomieszczenia gdzie stał piec do wypieku pieczywa, było miejsce na przygotowanie ciasta, mieszalnik (łączenie mąki z wodą i dodatkami), stoły do ugniatania i formowania pieczywa. Idąc za drzwiami prosto wchodziło się do magazynu gdzie składano gorące pieczywo. Proszę sobie wyobrazić zapach świeżego, wypieczonego metodą tradycyjną chleba lub bułek. Idąc za drzwiami w prawo, wchodziło się w korytarz, którym piekarz przechodził do pomieszczeń piekarni z mieszkania (prawa dolna część budynku, stojąc na wprost drzwi do piekarni). Korytarzem można było wyjść na zewnątrz budynku, na ulicę.
Za plecami św. Jana Nepomucena znajdował się sklep spożywczy, w którym sprzedawano te wypieki. Ponieważ pieczywo trzeba było donosić w koszach, to kto poszedł (dwie osoby) i przyniósł kosz z pieczywem, mógł go kupić bez kolejki. Nie pamiętam kiedy zamknięto piekarnię i sklep. Po sklepie przez jakiś czas była hurtownia butów. Teraz widać tylko brązowe żaluzje.
Skrzyżowanie powstało w czasach PRL. W miejscu, gdzie dochodzi droga (w kształcie litery „S") był przystanek PKS. Dlaczego ta droga się tak wije? Otóż ówczesny właściciel budynku nr 11 nie zgodził się na przeprowadzkę do nowego budownictwa w Kłodzku, ani na sprzedaż budynku - więc wymyślono, że droga będzie biegła w kształcie litery „S".
Budynek przy Kaplicy św. Krzyża
- Szczegóły
- Waldemar Staniszewski
Wspomniałem o budynku nr 32. Zbudowany był na „górze kalwaria", na którym stoi Kaplica św. Krzyża (fot. 7). Budynek był parterowy i podpiwniczony. Prawdopodobnie w budynku mieszkały lub mieszkała siostry/a zakonna opiekująca się kaplicą. Czy znajdujący się przy kaplicy grób (fot. 8) jest mieszkanki tego domu, tego nie wiem. Opustoszały budynek został rozebrany dla ceglanego budulca przez mieszkańców Boguszyna. Dlaczego się tam nikt nie osiedlił - nie wiadomo. Ostanio dowiedziałem sie, że w budynku mieszkały dwie siostry zakonne. Zostały one zamordowane. Ciała znaleziono pod wiaduktem kolejowym znajdujacym sie za cmentarzem, patrząc w kierunku wsi Ławica.
Na pewno mieszkaniec budynku nr 34, uprawiał na płaskim terenie przed kapliczką – ziemniaki i chyba buraki pastewne. Potem tylko kosił i zwoził trawę. Wtrącę tylko dla niezorientowanych, że przy każdym budynku coś hodowano: kury, króliki, krowy, świnie, konie, owce, barany, nutrie, gęsi, indyki. Świnie hodowano na sprzedaż i mimo zakazu (w PRL, starsi pamiętają) zabijano - bo coś jeść trzeba było. Robiono pyszne wyroby i wędzono we własnych wędzarniach. Jak to smakowało! Nie to co teraz ze sklepu – woda, wypełniacze, chemia i 38% mięsa. Zabicie świni to prawie było święto, proszę sobie wyobrazić wielką patelnię, na niej w wytopionym tłuszczu kawałki świeżego mięsa i dużo cebuli. Zapach no i smak?
Jeżeli chodzi o trawę - była wykaszana nawet trzy razy do roku. O trawę i pokrzywę z rowów toczono prawie wojny. Kto tam widział, zarośniętą łąkę lub rów. Wszystko było wykoszone. Trawę wysuszoną znoszono lub jak kto miał konia i wóz to zwożono do gospodarstwa. Siano przeważnie jednak noszono na plecach, zawinięte w płachtę lub przy pomocy „sznura" robiono duży snopek no i na plecy. Zapewniam super gimnastyka nie trzeba siłowni :).
Woda z mikro-wodociągu i studnie w Boguszynie
- Szczegóły
- Waldemar Staniszewski
Obok budynku nr 29 przy potoku wykopana była studnia i obok zbudowana hydrofornia z licznikami prądu. Pompa tłoczyła wodę rurami zakopanymi w ziem do budynków nr 30, 31, 33 i 34. Nie wspominam o budynku nr 32 (dzisiaj go nie ma, o nim wyżej) bo nie wiem czy był zasilany wodą z tego hydroforu, żeby nie było tak pięknie, woda była tylko do roku 1956.
W roku 1964 mieszkańcy wymienionych budynków próbowali sądownie odzyskać dostęp do wody, ale bezskutecznie mimo prawomocnych wyroków. Skąd więc brali wodę? Mieszkańcy budynków nr 30 i 31 chodzili z wiadrami i praniem do strumyka około 100 metrów z górki (z wiadrami pełnymi wody szło się niestety pod górkę). Niekiedy używano nosidło do wody (koromysło), drewniana beleczka z wyżłobieniem na szyję. Na końcach beleczki przymocowane łańcuchy, na których wieszano wiadra z wodą (fot. 3 ).
Mieszkańcy budynku nr 33 (bliźniak) chodzili do studni znajdującej się na podwórku budynku nr 28 (fot. 4), a mieszkańcy budynku nr 34 do studni (stoi do dzisiaj, fot. 5) z korbą, drewnianym wałem i wiaderkiem na łańcuchu (znajdującej się przy budynku nr 35).
Jeśli chodzi o dostęp do wody pozostałych mieszkańców Boguszyna - to przy wielu budynkach były studnie takie jak na kolejnym zdjęciu ( fot. 6) . Pamietam, że ta studnia po wojnie była ładna, "pompa" chyba była kuta. W miejscu budynku, za tym ładnym ogrodzeniem stała szopa i był ogródek warzywny. Jeśli dobrze pamiętam w budynku nr 39 była ręczna pompa ssąco -tłocząca.
W późniejszym okresie, lata może siedemdziesiąte mieszkańcy budynków 30 i 31 dogadali się i "pociągnęli sobie wodę ze strumienia. Zadanie nie było łatwe, bo rury trzeba było zakopać na około 0,5 m, a wierzcie mi kopanie w skale nie było przyjemne.
Obecnie w Boguszynie mamy wodociąg i wodę z Kłodzka.
Pierwszy ślub w Boguszynie
- Szczegóły
- Waldemar Staniszewski
Przed II wojną światową tereny dzisiejszego Boguszyna zamieszkiwali Niemcy. Po zakończeniu wojny, na Konferencji Poczdamskiej (1945 r.) oddano tereny na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej polskiej jurysdykcji (nie wyznaczono granicy wschodniej Niemiec). W okresie od listopada 1945 do stycznia 1949 przejęło to zadanie Ministerstwo Ziem Odzyskanych. W latach1945-1950 przy prezesie Rady Ministrów działała Komisja Ustalania Nazw Miejscowości, która ustaliła nazewnictwo na tych terenach (cytat ze zbiorów internetowych „Ziemie odzyskane"). Pewnie na przełomie 1945/1946 różnej maści „szabrownicy" grasowali po Boguszynie (Fridrichswarthe) i rabowali oraz niszczyli co się dało. Wszyscy bowiem myśleli, że ziemie te wrócą do Niemiec. Na początku 1946 zaczęto się jednak w Boguszynie osiedlać.
Jednym z pierwszych (kwiecień 1946), jak wynika z dokumentów (fot. 1) był mieszkaniec budynku nr 30, którego budowę kończono chyba w okresie wojny (fot. 2). Mieszkaniec ten poznał Pannę, która pochodziła z Ruszelczyc k/Przemyśla, a „pomagała" w gospodarstwie (budynek nr 38). Ślub wzięli w lutym 1948 r. w Urzędzie Stanu Cywilnego w Kłodzku. Być może był to pierwszy ślub mieszkańców Boguszyna, od początku „osadnictwa" (oczywiście po II wojnie) na tym terenie.